sobota, 31 grudnia 2011

Witaj, nieznajomy ; )

Choć się strasznie spieszę i jeśli nie ruszę tyłka wyjdę w dresie na imprezę :), to czuję potrzebę napisania tutaj parę podsumowujących zdań. Wydawałoby się, że ten rok jak i każdy inny był dla mnie pasmem porażek, rozczarowań... Ale tak właściwie sama sobie zgotowałam taki los. Nikt mi nie kazał robić niektórych rzeczy, denerwować się, cierpieć. Tak więc przede wszystkim chciałabym w przyszłym roku być bardziej świadoma. Brać pełną odpowiedzialność za swoje czyny, więcej myśleć, jeśli to konieczne, do przodu i rozkoszować się teraźniejszością.
2011 przyniósł również wiele smutku, pesymistycznych, czasem wyssanych z palca myśli i sądów. To poczucie bycia gorszą tylko dlatego, że ma się więcej w głowie, ambicje i nie lubi się tego co znajomi przyniosło wiele bólu, łez i nieprzespanych nocy. Proszę, aby 2012 pomógł mi odzyskać pewność siebie i odwagę, którą utraciłam już tak dawno temu. Niech patrzę na świat z tą wspaniałą dziecięcą beztroską. Obym więcej się śmiała niż płakała, a w chwilach smutku i nieuzasadnionej samotności, niech uśmiechnę się do swoich myśli i powiem: 'Ja wam wszystkim jeszcze pokażę!'
Nowy rok przyniesie również wiele nowych chwil, takich jak wybór odpowiedniego liceum, poznanie nowych fajnych (jak i beznadziejnych) ludzi. Chciałabym podjąć wtedy dobre decyzje i znaleźć się w gronie ludzi, gdzie słowa ''pesymizm", "nuda", "samotność" i "beznadzieja" nie mają prawa bytu. :)
Miłość. Jakże ważne słowo/uczucie/stan (niepotrzebne skreślić). Tak bardzo chciałam ją znaleźć, tak bardzo chciałam się poczuć kochana i wyjątkowa, że zrobiłam wiele głupstw, których obecnie strasznie żałuję. Oby 2012 był łaskawszy, a ja postaram się przestać szukać tego jedynego ze świecą w ręce oraz każdego nowo poznanego faceta uważać za tego jedynego. :)
Prosiłabym również, aby wraz z nadejściem północy przybyła również odwaga, samozaparcie, chęć na wyzwania oraz optymizm. Bardzo potrzebuję tych cech, żeby raz na zawsze pozbyć się tych wszystkich blokad.
Nie wiem już, o co jeszcze mogłabym prosić. Więc może nadszedł czas na podziękowania? :)
Otóż to. Dziękuję 2011, że postawiłeś na mojej drodze paru absolutnie wyjątkowych i niezastąpionych ludzi, którzy są ze mną z własnego wyboru i głosu serca. Gdyby nie oni już dawno nie wychodziłabym z łóżka, a tak to mogę się wyżalić i z czystą kartą ruszyć ku nieznanemu. Dziękuję również za to, że ciągle są przy mnie rodzice, na których, mimo sporów, zawsze mogę liczyć. Wiele dla mnie robią i choć czasem po prostu tego nie doceniam, strasznie ich kocham. :)
Dobra, dosyć tego wywnętrzniania. Czas ruszyć na podbój nocy! :) Wszystkim Wam, życzę udanego, szczęśliwego i pięknego nowego 2012 roku! Aby Wasze marzenia się spełniły, a Wy sami byście byli uśmiechnięci i optymistyczni duchem. :)

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Wyśnione miłości.

Święta, święta i po świętach. Chciałoby się rzec: Nareszcie!! Ta cała nerwówka w domu, sztuczna życzliwość.. Masakra. O wiele lepiej by było spędzić te święta samotnie, w górach, z masą śniegu i ciszy :) A tutaj jak na złość plucha, zjazd rodzinny, szum, huk, ogólne niezadowolenie. Cóż... przynajmniej prezenty się udały. :)
Coraz rzadziej tutaj pisuję.. Sama nie wiem czemu. Ostatnio coraz trudniej jest mi zebrać myśli. Znów tyle się działo i jak zawsze.. Najpierw wydawało się, że wszystko super, pięknie, a później zawód, smutek. To wszystko jest takie dziwne. Faceci wcale nie znają się na uczuciach. Ciekawe, czy tylko w Polsce tak jest. Może w Anglii, Francji czy Japonii to wszystko wygląda zupełnie inaczej? Mam nadzieję, że kiedyś się tego dowiem. Bądź co bądź obecnie jestem w kolejnym wielkim dołku, wydawałoby się nie do przeżycia. Obym szybko się z nim uporała..

 

sobota, 26 listopada 2011

Ugh.

Chora i do tego cały dzień w domu. Istna masakra. Jak jutro nigdzie nie wyjdę, to chyba zwariuję. Pomyśleć, że kiedyś całymi dniami siedziałam przed komputerem i nawet na sekundkę nie spojrzałam za okno. Dobrze, że wszystko się zmienia, a ja tak wiele się uczę. Ogólnie, to jest dla mnie dobry okres. Czuję, że wspinam się do góry, ale nie tak jak zawsze - szybko, mało efektownie i bez namysłu. Teraz ze spokojem stawiam każdy krok, cały czas pewna swoich ruchów. A to wszystko dzięki wsparciu ludzi. Czasem nie doceniam tego, co mam. Czasem nie wierzę, że jestem tak dużą szczęściarą... ;)


Kocham, kiedy Marta robi mi zdjęcia. ;)

środa, 23 listopada 2011

Urodzinowo. :)

A dzisiaj będzie tak optymistycznie, bo choć te tygodnie były ciężkie to wniosły też wiele miłego, zostawiając przy tym kilkaset zdjęć. :)
Tak jak przypuszczałam, z tamtym chłopakiem mi nie wyszło. Widać różnica wieku, poglądów i zainteresowań nie zawsze jest dobra. Jednak nie załamujemy się, nie wolno. W końcu życie toczy się dalej, a i facetów na świecie nie brakuje. Poznałam nowego i jak na razie zapowiada się niezła znajomość, ale spokojnie. Poczekamy - zobaczymy. Czas wszystko zweryfikuje. :)
W sobotę były moje urodziny. Jak co roku jest to czas refleksji, zestawień sukcesów i porażek i towarzyszące uczucie końca. Jednak jak to zawsze po burzy wychodzi słońce, tak i w tym przypadku się zdarzyło. Z przyjaciółmi pożegnaliśmy stare lata i pożegnaliśmy nowe. Impreza udała się jak żadna inna. Bilard, pizza, szampan i maaaaasa głupich zdjęć. To niewiarygodne, jak niewiele potrzeba do szczęścia. Parę czubów i życie od razu staje się piękniejsze. Oby przez całą piętnastko-szesnastkę przejść z takim uśmiechem na twarzy! :)
Wiktor, Wiola, Klaudia :)   
Wiktor, Maniek, Kasia, Marcia, Wiśnia, Ola, Marysia i robiąca zdjęcia Jula <3

niedziela, 13 listopada 2011

Wszystkie wartości poszły w długą.

Jestem tak niesamowicie wkurzona. Tak zniesmaczona i rozczarowana, że aż momentami nie ogarniam. Czemu faceci są takimi dupkami? Kurde, przecież to czasem przekracza ludzkie pojęcie, nawet sandrowe pojęcie. Naprawdę myślę, że jestem wyrozumiała. Poza tym nie strzelam, kiedy ktoś się do mnie zbliża, więc w czym problem? Czy to irracjonalne, że oczekuję od miłości uczucia, zrozumienia i zaufania, a nie tylko seksu? 'Moje upragnione życie singla' wracaj! Nie masz wyjścia, musisz mnie przyjąć z powrotem. Nie mam zamiaru zostawać w niezdrowym związku kolejne dwa lata. A co gorsza udawać, że wszystko jest w porządku i że jestem szczęśliwa jak cholera. Nie będę po raz któryś tam pogrążać się w śmieszności współczesnego świata. Czas zacząć uczyć się na własnych błędach i realizować się w życiu, w każdym danym mi dniu, bo ostatnio tylko je marnuję, a przecież nie będę miała możliwości ich powtórzyć, tak? Wiem, że tak.

Na końcu drogi jest Twoje szczęście.

środa, 2 listopada 2011

Oddychaj mną.

Czasem uda mi się wyjść ładnie. Nie spodziewałam się tego po sobie.
Ostatnie dni aż proszą się, aby je przemyśleć i jeszcze raz przeżyć. Pojawia się we mnie tak wiele sprzecznych, odmiennych uczuć. Niekiedy nawet nie wiem, na które powinnam zwrócić większą uwagę. Na miłość, szczęście, radosny moment czy może ból, niewysłowione cierpienie a nawet śmierć? Cały poniedziałek zmagałam się z tymi silnymi, a zarazem bardzo złymi uczuciami. Pierwszy raz tak bardzo chciałam uciec, pójść byle gdzie i byle z kim, aby tylko znaleźć się w jak najodleglejszym miejscu. A podobno w każdym człowieku człowiek jest. Po tamtym dniu nigdy już tak nie powiem. Teraz została mi tylko nadzieja na spokojny sen. No właśnie - sen. Czasem bardzo chciałabym zasypiać w innym łóżku z tym kimś. Z tym, kto ostatnio coraz częściej gości w moim świecie. I choć wiem, że nie powinnam, to marzę, aby został on w nim na zawsze. Nawet na dłużej niż na zawsze. Uczucie, którym darzę tą osobę chyba nie jest normalne. Odbiega od moich postanowień, wszystkich zasad. Nie można tu mówić o przyjaźni, miłości, koleżeństwie. Nie, nie. To coś, co odbywa się na zupełnie innym poziomie. Tak bardzo boję się to stracić. Tak bardzo mi na tym zależy. Utknęłam w pewnym punkcie i pierwszy raz naprawdę nie widzę żadnego satysfakcjonującego wyjścia. Ani jednego. Wszystko, co przychodzi mi na myśl, nigdy w pełni nie odda tego, co dzieje się wewnątrz mnie. Koniecznie muszę się uspokoić. Chyba zacznę pisać wiersze, żeby jakoś uporządkować ten cały chaos. O tak, chyba to będzie jakiś malutki krok ku rozwiązaniu tego wszystkiego. O ile można mówić o jakimś rozwiązaniu i uporządkowaniu tych emocji.
Niedługo nadejdzie 19 listopada, a z nim moje urodziny. Chciałabym je wyprawić, świętować ze znajomymi, upić się do nieświadomości i bez przerwy się śmiać. Ostatnio bardzo brakuje mi tego wszystkiego. Niby się otwieram, ale czuję się coraz bardziej obco. Niestety, wciąż egzystuję ze świadomością, że nie znajduję się w tym miejscu, w którym chciałabym być. No i oczywiście nadal nie robię niczego, co chociaż troszeczkę przybliżałoby mnie do mojego błogostanu. Ale postanowiłam, że zawezmę się i dotrę w końcu tam, gdzie chcę. Namówię rodziców na lustrzankę, a nawet sama postaram się na nią odłożyć. Zapiszę się na tańce i kursy fotografii, podciągnę się z językami i wrócę do książek, wierszy i filmów, które tak bardzo kocham. Czas wreszcie na coś w życiu postawić, bo jak nie teraz, to nigdy.
A więc do dzieła. :)

Muszę przyznać, że ostatnia sobota była baaardzo udana! :)

piątek, 21 października 2011

Pomyłka.

Nie, wiecie co? Z tym facetem, to się jednak nie uda.

Życie jest śmiałą przygodą albo niczym.

Uwielbiam, kiedy Marta odbija się w moich okularach. :)
Och, moje Ty życie drogie, czemu Ty musisz tak pędzić? :)
Najpiękniejsze miesiące jesieni już za nami, a teraz pozostało tylko wyczekiwać zimy. Szkoda, że ten kolorowy krajobraz nie może zostać na zawsze. Jeszcze nigdy tak bardzo nie cieszyłam się z wychodzenia na dwór. Ach.. Się porobiło.. :)
Szkoła pędzi jak szalona. Już mamy końcówkę października, a ja jeszcze nie wpadłam w rytm. Prawdopodobnie przez te wakacje zmieniły mi się priorytety. Już nie chcę być tą genialną, grzeczniutką uczennicą, która boi się odezwać. Czas postawić swoje życie na jedną kartę i zacząć wprowadzać swoje plany w życie. I choć tańce czy tenis nie wypaliły, wezmę się za coś innego. Pomyślałam sobie, że to będzie świetny moment do pod szlifowania języków obcych, fotografii i... figury :) A musi być w końcu jakaś zmiana. Poza tym warzywka zaczynają mnie kręcić. :) Kto by pomyślał, że mogą być one takie smaczne? :) 
No i wreszcie poznałam kogoś. :) Nie chcę zapeszać, ale mam nadzieję, że ta znajomość się tak po prostu nie urwie. :)
A wracając do fotografii.. :) W niedziele szykuje się sesja z Martą. Mam już tyle pomysłów na zdjęcia, że aż nie mogę usiedzieć z wrażenia. Obym tylko miała wtedy jeden ze swoich lepszych dni, bo muszę zarazić Martę swoim entuzjazmem. :)
Kupę czasu mnie tu nie było. Jednak brak internetu robi swoje. Ale nie powiem, życie 'trochę poza cywilizacją' zaczęło mi się podobać. Jakoś lepiej nabrać dystansu do niektórych spraw. :)

niedziela, 18 września 2011

Refleksje.

Strasznie długo mnie tu było. A to wszystko przez brak internetu. Tak to jest, jak mieszka się w jednym domu z królem bałaganiarstwa, czyli moim tatkiem. Zgubił hasła, loginy, a kiedy okazało się, że nikt nie wie, w jaki sposób przeprogramować routery zrodził się problem rangi wielkiej. Przynajmniej tak mi się wydawało do wczoraj.

Mój ukochany, najwspanialszy, najwierniejszy i najlepszy pies pod słońcem umarł. Tak, umarł, bo nie wydaje mi się, żeby jedyny przyjaciel zdechł. Miała raka. Tego okropnego raka. Dlaczego nikt do tej pory nie potrafi go zlikwidować? Po co nam tylu lekarzy, skoro postęp w ogóle nie rusza do przodu? To niesprawiedliwe. Skoro istnieje Bóg, to dlaczego zabiera nam najbliższych i każe cierpieć? Wiem, mocny zarzut, ale jest we mnie tyle goryczy, że nie potrafię uszanować jego boskości. Ona była taka piękna, mądra. Nie zasłużyła na taki los. Od początku życie ją nie oszczędzało, ale w momencie, kiedy wydawało nam się, że już jest lepiej, a nawet wyśmienicie, wyszła taka diagnoza. Nienawidzę swojej miejscowej weterynarii. Gdybyśmy nie pojechali dalej, to nadal pompowaliby w nią te wszystkie zastrzyki i uśmiechali się na myśl kasy, która im przybędzie. W tym momencie sprawdza się takie powiedzenie: ''Umiesz liczyć, to licz na siebie". Jednakże nie umieliśmy jej pomóc i wyszło, jak wyszło, czyli po prostu fatalnie. Najbardziej chyba boli mnie to, że jej grób jest naprzeciw mojego okna i patrzę na niego co ranek. Witam się z nią, wiedząc, że już nigdy nie poczuję jej miękkiego futerka. I płaczę, bo nic innego nie przychodzi mi do głowy. Kochana, wiem, że chciałabyś, żebym była uśmiechnięta, bo wtedy i Ty się cieszysz, ale w pewnych momentach jestem za słaba. Przepraszam. Choć Cię nie ma, to my i tak zawsze będziemy razem. W moich wspomnieniach. Przysięgam.

Od wczorajszego ranka bardzo trudno jest mi się pozbierać. Myśli galopują jak szalone i kiedy mam wrażenie, że już do czegoś dochodzę, czuję tą zimną pustkę. Wiem tylko, że muszę się zmienić. Że moja dusza musi zmartwychwstać i zaakceptować rzeczywistość. A co najważniejsze szanować tych, którzy są i będą, bo tylko oni są najprawdziwsi i należy im się szacunek. Nie chcę już więcej zarzucać sobie, że mogłam zrobić więcej, więcej jej dać i po prostu być.

Zaczęła się szkoła. Nie powiem, trzecia klasa daje mi niezły wycisk. Zwala mi się na głowę masa konkursów, kółek zainteresowań, prac domowych. Ale ja tego wszystkiego chcę. Chcę wiedzieć i nie być tylko biernym, przejściowym ogniwem na tym świecie. Chcę być, być najpełniej jak się da. Być wreszcie sobą w całkowitym tego słowa znaczeniu.

A Ty będziesz ze mną. Na pewno się uda, dla Ciebie, dla Ciebie piesku zrobię wszystko. Absolutnie wszystko.

Dziś bez zdjęcia. Gdyby wujek zrozumiał, że wcale nie przyszłam tutaj w celu robienia pracy domowej pewnie dostałby białej gorączki. Tak to już z nim jest.

niedziela, 28 sierpnia 2011

I co pani Skorpion, gdzie ten temperament?

Radość!
Dzisiejszy dzień jest piękny i taki wolny. Wszystko mogę spokojnie zrobić, bez pośpiechu i stękań innych ludzi. Bez wyrzutów sumienia mogę poleniuchować i zapomnieć o Bożym świecie. Doszłam do wniosku, że taki dni też są mi potrzebne. Uwielbiam żyć w ruchu, podróżować, zwiedzać, poznawać innych, ale mam też czasem ochotę na statyczne spędzanie dni. Dlatego też odpuszczę sobie dzisiaj godzinne biegi czy zakaz spożywania cukru. Zamiast tego zanurzę się dogłębnie w książkach, angielskim i przygotowaniach do szkoły. Poobkładam książki, zeszyty, spakuję piórnik. Jej, na samą myśl się cieszę! Wszystko jest jeszcze takie nowiutkie, czyściutkie.. Ach :) Ciekawa jestem, czy uda mi się dotrzymać wszystkie obietnice związane z kolejnym rokiem szkolnym, które ułożyłam sobie w głowie, a pewnie niebawem spiszę na kartkę, bo przecież każde wolne miejsce w mózgu się przyda... :) Tyle sobie postanowiłam. Obym niczego nie zawaliła. To wszystko jest dla mnie tak ważne!


Czuję, że zaczyna się pewien nowy etap w moim życiu. I tym razem wcale nie chodzi o szkołę. Pożegnałam dzisiaj jedną, kiedyś bardzo cenną dla mnie osobę i choć to ciężkie, uważam, że dobrze zrobiłam. Czas stopniowo żegnać się z przeszłością i otworzyć się na teraźniejszość. O przyszłości nie myślę - przecież nie mam na nią wpływu. Jedno umiera, drugie się rodzi. Oby nowsze było lepsze od starszego :)

Rozmowa z bliską pijaną osobą otworzyła mi oczy na pewną sprawę. Zawsze chrześcijaństwo budziło we mnie wiele kontrowersji. Trudno było uwierzyć w Boga, Jego Syna.. Ale z drugiej strony te wszystkie cuda, które się dokonały, Jan Paweł II, który sam w sobie był święty. Myślę, że wiele rzeczy jeszcze nie rozumiem, o wiele chciałabym zapytać duchownego, ale jednego jestem w stu procentach pewna. Wierzę, wierzę całą sobą w człowieka będącego obok mnie. On jest niepodważalną prawdą, osobistością, drugim światem. Wierzę w dobro i miłość, która drzemie wewnątrz niego. To jest dla mnie najpiękniejsze wyznanie wiary. 

piątek, 26 sierpnia 2011

Imieninowo.

Retro!
Chyba najgorsze są noce. Ten stan, kiedy wiem, że jestem sama ze swoimi myślami i wszystko zależy ode mnie. Tak, czasem bywa, że mimo zmian, życia pełną parą i ogromu doświadczeń dopada mnie jakiś ból. Ja dopiero uczę się go okiełznywać. Wcześniej zawsze się pogrążałam, bo tak było łatwiej. Natomiast teraz walczę z całych sił o to, żeby szczery uśmiech rzadko kiedy schodził z mojej twarzy. Jednak czasem jest tak ciężko, że przegrywam. Dlatego wiem, że muszę jeszcze wiele w sobie zmienić, że wciąż muszę piąć się w górę i co najważniejsze - zacząć ufać ludziom i pozbyć się sceptycyzmu.

Nie wiem, kiedy pogubiłam sens życia, ale wiem, że było mi wtedy bardzo źle - wręcz fatalnie. Komputer, telewizor, jedzenie, zero inicjatywy, uśmiechu, ruchu. Czas się wydłużał przez co było mi tylko gorzej. I nadszedł ten moment kiedy poznałam jego i pracowałam na pełnych obrotach. Jednakże im bardziej mi zależało, tym bardziej on miał to gdzieś, dlatego on przysporzył mi tylko więcej problemów. Długo toczyła się ta historia, ale kiedy się na dobre pożegnaliśmy, znalazłam siłę, żeby zmienić swoje życie. A teraz jestem tu i czegoś mi brak. Na pewno nie miłości, jak mogłoby się wydawać, bo ją mam od rodziców, przyjaciółek, zwierząt.. Po prostu coś w tej sztuce nie gra, czasem nie mogę doszukać się w tym wszystkim sensu.. Och, jak mam się uśmiechać, gdy poruszam takie beznadziejne tematy? Koniec żalów, tu miało być szczęśliwie.

Imieniny minęły mi uroczo i szybko. Sesje z Martą są niezapomniane, a ona piękna. Ja mam milion pomysłów na minutę, a ona swój szałowy urok. Zdecydowanie się uzupełniamy.

Udanej końcówki wakacji życzę.

Dziubek.
Może kiedyś, gdzieś, spotkam swoje marzenia przechodzące tuż obok. A kiedy już tak będzie popędzę ku nim zaliczając tysiąc epickich gleb i tysiąc jeden zawziętych powstań. Zawsze do przodu - nigdy w tył.

środa, 24 sierpnia 2011

Bo w oczach tkwi siła duszy.

  
Co chustki mają w sobie takiego urzekającego? 



ROCK, ROCK, ROCK!


Zdjęcie robione w pośpiechu - i wszystko wiadomo! :)

Życie Ty moje! Nauczycielu i przewodniku. Jak wiele masz w sobie sprzeczności?

Moja natura. Najpierw kipię złością, krzyczę, uderzam w cokolwiek, wręcz nienawidzę, a później wyciszam się, wyrównuję oddech i próbuję wsłuchać się w tysiące myśli krążących po mojej głowie. Tak trudno przychodzi mi słowo 'przepraszam'. Zamiast tego uciekam i pozostawiam kolejną szramę na sercu innego człowieka... To wcale nie byłoby aż tak przytłaczające, gdyby nie fakt, że ranię zawsze najbliższe, najwierniejsze osoby. Cholera, jaka ze mnie niewdzięcznica!

Końcówka wakacji mija w stosunkowo miłej atmosferze. Pomalutku przygotowuję się do szkoły, ale i skupiam się na przyjemnościach, bo bądź co bądź, gdy nadejdzie nowy rok szkolny, nie będę miała czasu zupełnie na nic. Dlatego więc dzisiaj wybrałam się na szałowe zakupy z moją równie szałową rodziną. Jak to jest, że pomimo tylu lat spędzonych razem nadal potrafimy siebie zaskakiwać? Otaczają mnie naprawdę niesamowici ludzie. Aż wstyd, że wcześniej ich nie zauważałam..
Podczas naszej dzisiejszej wycieczki głębiej przyjrzałam się Łodzi. Przeważnie zerkałam na nią powierzchownie, jednak dziś, gdy złapały nas korki (tylko my wpadamy na takie głupie pomysły, żeby wracać do domu akurat w godzinach szczytu) spostrzegłam jaka ona jest piękna! Jej majestat spłynął na mnie całą falą doznań i ledwo co powstrzymałam się przed nagłym opuszczeniem samochodu. Muszę koniecznie wybrać się tam w jakiś wolny dzień, spakować aparat i nie patrząc na zegarek, zwiedzić ją wzdłuż i wszerz!
Końcówka dnia, dla równowagi, minęła mi przy wysiłku, ale dosyć przyjemnym. Otóż wreszcie, po tylu błaganiach mamy i po godzinach własnej obserwacji, zdecydowałam się zrobić porządek w swojej szafie... Istna kopalnia skarbów! Oczywiście dwa worki ubrań wylądowały w koszu, ale to co zostało, jest dla mnie na wagę złota. Z pewnymi rzeczami wiąże się tyle wspomnień, które w większym lub mniejszym stopniu wykreowały osobę, którą obecnie jestem. A przecież przyjęło się, że rzeczy martwe nie mają zbyt dużego wpływu na osobowość człowieka. Jakie miłe zaskoczenie! :)

Jutrzejszy dzień za pewne przyniesie ze sobą wiele wrażeń. Ach, wreszcie stąpam pewnie po świecie. Oby zawsze było tak intensywnie.  
Życie, kocham Cię! :)

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Znaleźć i trwać we wczorajszym szczęściu.

W trakcie sukcesywnego opalania :)
Wreszcie zapanowało u mnie wszechogarniające szczęście. Ludzie już dawno nie byli tacy szczerzy, uśmiechnięci i dobrzy. Kto by pomyślał, że końcówka tych wakacji będzie taka wspaniała? Dzięki niej będę mogła się doładować i z maksymalną energią ruszyć naprzeciw światu. Tak, naprzeciw. Wcale nie chcę być nastolatką odpowiadającą stereotypom współczesnego świata. To zadziwiające jak wszyscy ślepo podążają za modą byle tylko być popularnym. Jej, to naprawdę dziwne, że już nikt nie chce szukać swojego 'ja' i żyć z nim w zgodzie. Ostatnio uświadomiono mi, że akceptacja samej siebie jest najważniejsza, a jak nie potrafimy siebie słuchać, to o akceptacji nie ma mowy. Niektórzy powinni się nad tym poważnie zastanowić.

Wczoraj miała miejsce najwspanialsza niedziela w moim życiu. Wreszcie bez kłótni, leniwie, ale i ciekawie spędziłam ją z rodziną. Opalaliśmy się, wygłupialiśmy, rozmawialiśmy, robiliśmy zdjęcia.. Na pozór nic takiego, ale ja dawno temu przestałam żyć w zgodzie z rodzicami. Wszyscy byliśmy rozdrażnieni i nikt nie miał ochoty nawet na siebie spojrzeć.. Wracałam ze szkoły, jadłam, a potem resztę dnia spędzałam w swoim pokoju - przed komputerem. Na szczęście te czasy mamy już dawno za sobą i sukcesywnie podążamy w 'stronę światła'. :)

Sobota minęła równie miło. Hm, trochę to niechronologiczne, ale opowiadam najpierw najświeższe fakty. Razem z Martyną pojechałyśmy do Łodzi. Najpierw kino.. i och, jakie widoki.. :) Oczywiście polecam film 'Szefowie wrogowie'. Można się nieźle uśmiać i przy tym spędzić miło czas - nie w domu. Potem zakupy, rozmowy i szaleńczy bieg do autobusu. To niewiarygodne, że mamy takie szczęście! Jakkolwiek by nie było - zawsze jesteśmy na czas! :)

Dziś poniedziałek - 22 sierpnia. Więc: Droga Martyno z okazji urodzin życzę Ci wszystkiego najlepszego. Miliona gier, hektolitrów wypitej coli, która nie idzie w boki, zdrówka, miłości i słoneczka :) Żeby uśmiech nigdy nie schodził z Twojej twarzy, a wszystkie Twoje marzenia pomyślnie się zrealizowały. <3

A teraz czas ruszyć na podbój dnia. Niech zawsze będzie tak słonecznie! :)

wtorek, 16 sierpnia 2011

Otul twarzą moją twarz.

Fotograf - Marta.
Popełniłam w życiu tak wiele błędów. Tak wiele razy się potykałam, płakałam, krzyczałam, że z trudnością przypominam sobie te dobre momenty. A przecież trzeba być optymistą - oni mają łatwiej. Dostrzegają w życiu to, co dobre i nawet w najgorszych chwilach nadstawiają losowi drugi policzek z tym pięknym zawadiackim uśmiechem na twarzy. A ja? Ja potrafię tylko płakać i narzekać. Zamiast raz i wyraźnie powiedzieć przeszłości 'DOŚĆ' ładuję się w nią po raz kolejny, bez namysłu, bez żadnych perspektyw i choć wiem, że to błąd zagłębiam się w nią znów, coraz bardziej, coraz dalej.. I nagle - STOP. Słyszę po raz kolejny: 'Sandra, weź się w garść. Nie tędy droga. To nie ten facet, to nie miłość. Ładujesz się w kolejne ogromne kłamstwo, z którego wyjście może okazać się niemożliwe. Nie pozwól by to się stało. Nie po tym, jak cierpiałaś i jak wiele już w sobie zmieniłaś.' Wiem, że mój zdrowy rozsądek ma rację, wierzę, że dzięki niemu, wkładając we wszystko całą duszę i serce, osiągnę to, o czym marzę. Więc stop. Nigdy się już nie odwrócę, zawsze będę patrzeć naprzód, nawet jeśli będzie to absurdalne i egoistyczne. Przestanę się wahać i zacznę ryzykować. W końcu jestem kobietą, a każda ma przecież swój szósty zmysł. :)


***


Bardzo dawno nic już nie pisałam. Nie potrafiłam zebrać myśli, jednak po konfrontacji z pewnymi osobami, wszystko stało się jasne i znów mogę trzeźwo oceniać świat. :) Koniec wakacji bliski, zostały mi tylko dwa niecałe tygodnie. Na szczęście będą one słoneczne, dlatego postaram się spędzić je poza domem - tak jak lubię, czyli w jednej ręce z napojem, a w drugiej z książką. Już dawno tak bardzo nie podobał mi się świat. Od dwóch lat w mojej głowie był tylko komputer i maksymalna wirtualność. Moment, w którym postanowiłam to zmienić okazał się niemałym przełomem. Znów zachwycają mnie wschody i zachody słońca, słodka cisza urozmaicana śpiewem ptaków i ciepło bijące od moich kochanych psów. Chciałabym, żeby lato trwało wiecznie, ale wiem, że gdyby tak było, przestałabym doceniać jego uroki. Poza tym mamy jeszcze trzy, może mniej cieplejsze, ale równie piękne pory roku. Za pewne nie uda mi się obcować z nimi tak intensywnie, jak z latem, ale postaram się czerpać z nich tyle, ile tylko zdołam. Czuję, że ten rok szkolny przyniesie mi w darze więcej uśmiechu, zadowolenia, doświadczeń. I może to dziwne, ale nie mogę się już doczekać. Byle do września! :)



Jutro powiem:
- Cześć lusterko, co nowego dziś?
Ono na to:
-Jesteś piękna, dawno wyschły łzy. 

Zwiędły papierowe róże, dobrze im tak!
A dziewczynki zwłaszcza duże nie chcą spać,
ciągle nie chcą spać!

piątek, 5 sierpnia 2011

Wcale nie trzeba być miss.

I love you so much <3
Wcale nie musimy być miss. Nie musimy udowadniać światu, że nasza talia mieści się w rozmiarach 60. Daleko nam od plastikowej obłudy.
Jak to fajnie być piękną. Zakładać byle co, chodzić byle gdzie, ale za to z kim. ; *
Będą z nas kobiety? Oj tak ; )

niedziela, 31 lipca 2011

Im jaśniej tym weselej!
Jest tylu nieszczęśliwych ludzi na świecie. Otaczają nas i czasem nie pozwalają oddychać. Krzyczą, płaczą, okaleczają się, a ludzie zamiast im pomóc - wyśmiewają ich. Nikt z nich nie rozumie, że oni potrzebują pomocy, a takim zachowaniem nam to alarmują. Czemu każdy ma to gdzieś? Gdzie się podziała ludzka przyzwoitość, szacunek dla drugiego człowieka? Co się stało, gdzie zgubiliśmy rytm?
Mogłabym zadać jeszcze mnóstwo takich pytań retorycznych, ale po co? Nic to nie zmieni. Kat nadal pozostanie katem, a ofiara ofiarą. Świat byłby wspaniały, gdyby tylko chęć człowieka mogła go zmieniać. Gdy zaczniemy działać, otrzymamy możliwość postawienia na swoim. To piękne. Życie nabiera kolorów i tempa, a ludzie zaczynają się uśmiechać. Ciepło bijące od ich wnętrza uspokaja i motywuje. Nawet moje ciepło wytwarza atmosferę spokoju, co zaczyna mnie niezmiernie cieszyć. Może wreszcie uda się dojść do mety moim niektórym marzeniom i kto wie? Odnaleźć moje szczęście?
Wierzę, ciągle wierzę.

środa, 27 lipca 2011

Dzień, w którym wszystko się zmieniło.

Gdy ulatują nadzieje.    

Gdyby życie dawało człowiekowi samo dobro, to większość przestałaby czerpać z tego przyjemność, ale czy sprawiedliwym jest otrzymywać od losu tylko zło? Nie, pewnie, że nie. W tym wszystkim należy znaleźć idealną harmonię. Łatwo powiedzieć. 
Wczorajszy dzień był dla mnie niczym armagedon. W jednej chwili całość uległa zburzeniu. Wszystko, co do tej pory czułam i w co wierzyłam, spowił mrok. Nie było nic oprócz straszliwej pustki. Jeszcze nigdy nie było we mnie tak cicho. Tylko łzy przypominały światu o mojej egzystencji. Myślałam już, że z tym nie wygram, a ból pochłonie mnie całą wraz z marzeniami, uczuciami, codziennością... Ale nie. Nagle coś mnie natchnęło. To pisk pozostałości marzeń, który z minuty na minutę przemieniał się w krzyk. To dzięki nim potrafię dzisiaj trzeźwo ocenić sytuację i działać. Zdałam sobie sprawę, że w końcu życie jest jedno i za nic nie mogę go zmarnować, chociażby dlatego, że są przy mnie osoby, którym na mnie zależy. Mimo wszystko nadal najbardziej będę cenić miłość, szczęście, przyjaciół i marzenia. Odrzucenie mnie nie zniszczy, a wzmocni. Dobrze, że to wszystko stało się dopiero teraz i przydarzyło się o wiele silniejszej piętnastolatce niż zagubionej trzynastolatce. Mogę przejść przez to wszystko ze spokojem i wiarą. 
Chyba to życie wcale nie jest takie złe, co? Przekonałam się, że jest surowym, ale sprawiedliwym nauczycielem, którego należy cenić.