niedziela, 18 września 2011

Refleksje.

Strasznie długo mnie tu było. A to wszystko przez brak internetu. Tak to jest, jak mieszka się w jednym domu z królem bałaganiarstwa, czyli moim tatkiem. Zgubił hasła, loginy, a kiedy okazało się, że nikt nie wie, w jaki sposób przeprogramować routery zrodził się problem rangi wielkiej. Przynajmniej tak mi się wydawało do wczoraj.

Mój ukochany, najwspanialszy, najwierniejszy i najlepszy pies pod słońcem umarł. Tak, umarł, bo nie wydaje mi się, żeby jedyny przyjaciel zdechł. Miała raka. Tego okropnego raka. Dlaczego nikt do tej pory nie potrafi go zlikwidować? Po co nam tylu lekarzy, skoro postęp w ogóle nie rusza do przodu? To niesprawiedliwe. Skoro istnieje Bóg, to dlaczego zabiera nam najbliższych i każe cierpieć? Wiem, mocny zarzut, ale jest we mnie tyle goryczy, że nie potrafię uszanować jego boskości. Ona była taka piękna, mądra. Nie zasłużyła na taki los. Od początku życie ją nie oszczędzało, ale w momencie, kiedy wydawało nam się, że już jest lepiej, a nawet wyśmienicie, wyszła taka diagnoza. Nienawidzę swojej miejscowej weterynarii. Gdybyśmy nie pojechali dalej, to nadal pompowaliby w nią te wszystkie zastrzyki i uśmiechali się na myśl kasy, która im przybędzie. W tym momencie sprawdza się takie powiedzenie: ''Umiesz liczyć, to licz na siebie". Jednakże nie umieliśmy jej pomóc i wyszło, jak wyszło, czyli po prostu fatalnie. Najbardziej chyba boli mnie to, że jej grób jest naprzeciw mojego okna i patrzę na niego co ranek. Witam się z nią, wiedząc, że już nigdy nie poczuję jej miękkiego futerka. I płaczę, bo nic innego nie przychodzi mi do głowy. Kochana, wiem, że chciałabyś, żebym była uśmiechnięta, bo wtedy i Ty się cieszysz, ale w pewnych momentach jestem za słaba. Przepraszam. Choć Cię nie ma, to my i tak zawsze będziemy razem. W moich wspomnieniach. Przysięgam.

Od wczorajszego ranka bardzo trudno jest mi się pozbierać. Myśli galopują jak szalone i kiedy mam wrażenie, że już do czegoś dochodzę, czuję tą zimną pustkę. Wiem tylko, że muszę się zmienić. Że moja dusza musi zmartwychwstać i zaakceptować rzeczywistość. A co najważniejsze szanować tych, którzy są i będą, bo tylko oni są najprawdziwsi i należy im się szacunek. Nie chcę już więcej zarzucać sobie, że mogłam zrobić więcej, więcej jej dać i po prostu być.

Zaczęła się szkoła. Nie powiem, trzecia klasa daje mi niezły wycisk. Zwala mi się na głowę masa konkursów, kółek zainteresowań, prac domowych. Ale ja tego wszystkiego chcę. Chcę wiedzieć i nie być tylko biernym, przejściowym ogniwem na tym świecie. Chcę być, być najpełniej jak się da. Być wreszcie sobą w całkowitym tego słowa znaczeniu.

A Ty będziesz ze mną. Na pewno się uda, dla Ciebie, dla Ciebie piesku zrobię wszystko. Absolutnie wszystko.

Dziś bez zdjęcia. Gdyby wujek zrozumiał, że wcale nie przyszłam tutaj w celu robienia pracy domowej pewnie dostałby białej gorączki. Tak to już z nim jest.

1 komentarz:

  1. mój pies także niedawno umarł.. musieliśmy go uspać bo także miała raka.. :c
    masakra.. nazywała się elza*owczarek niemiecki*. to takie przykre. od urodzenia pamiętam ją, jak biegała. a od roku już jej nie ma, mimo tego dalej o niej myślę.
    może to głupie, ale zawsze myślałam,że Ona jedyna dobrze mnie rozumie.. kiedy zwierzałam jej się z jakichkolwiek problemów ona patrzała na mnie tymi swoimi oczkami i byłam przekonana,że rozumie..
    ach :<

    OdpowiedzUsuń