Hejka ;* Spoko, rozumiem:) Szczerze to na chłopakach się nie znam, bo wszystkich bez wyjątku od siebie odpycham. Nawet, a właściwie to przede wszystkim tych mną zainteresowanych. Tak więc o tym to ja nie mam pojęcia ;) U mnie ostatnio masakra. Jestem tak dziwnie zagubiona, nie wiem co się ze mną dzieje, za dużo myślę. Jeden dzień jest świetny, wydaje mi się, że wymyśliłam jakąś genialną teorię na swój temat i wszyscy się mnie pytają czemu tak zacieszam, a innego wszystko się wali, nie chcę wychodzić z domu i mam wszystkiego dość. Ostatnio wszyscy mnie olewją i obraziły się na mnie dwie do tej pory dość bliskie osoby, nawet nie wiem z jakiego powodu. Beznadzieja. Jestem gruba! :c No to już się wyżaliłam. Buziaki! Trzymaj się i nie uciekaj ;)
Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że czytasz między wierszami i domyślasz się więcej niż tobie piszę... :) Ze mną czasami jest naprawdę źle, coraz gorzej. Wiem, że mogłabym być naprawdę fajna, normalna, mieć masę przyjaciół, bo nie jestem głupia ani brzydka, ale lęk często mnie paraliżuje, albo wydaje mi się, że nie umiem rozmawiać, że ludzie mnie nie lubią... Czasem siedzę, rozglądam się wokoło i zastanawiam się dlaczego reaguję tak, jak reaguję. To nie ma żadnego sensu. Jestem już zmęczona ciągłą walką ze sobą i... jutro idę do psychologa:) Jakiś czas temu zdarzył się taki jakby wypadek i potrzebny był psycholog żeby było pewne, że wsszystko ze mną ok. Na początku rzeczywiście byłam w traumie i zapomniałam o wszystkich swoich problemach, ale miesiąc później była wizyta kontrolna u psychiatry i zdecydowałam się poprosić o pomoc. Usłyszałam, że mam drobne problemy którymi zajmie się psycholog. I tak wyszło. Trochę się stresuję, ale wreszcie ktoś się dowie i jest nadzieja, że mi pomoże. Cieszę się, że jest w tobie taki optymizm. Oczywiście, że dasz radę, bo czemu miałabyś nie? Ty też jesteś naprawdę cudowną, przesympatyczną osobą. Twoje wiadomości zawsze są takie pozytywne ;) Opowiem ci jutro o wizycie. Dziękuję, że jesteś <3 :D
Siemka ;* Zjebałam. Byłam u tego psychologa i powiedziałam o czymś innym niż chciałam. O błachostkach. Jakoś tak wyszło, że nie do końca rozumiałam o co mi chodzi, a ciągły monolog tej przemiłej pani nie pozwalał mi się skoncentrować żeby to jakoś ubrać w słowa. Może znowu za miesiąc o tym opowiem.
Jak to nie powinnaś prosić o pomoc? Jak masz problem, to proś! Może po prostu się boisz. Za bardzo ci zależy na relacji z taką osobą, za bardzo się starasz i boisz utraty, może troche niedowierzasz, że taki dobry człowiek wogóle istnieje albo że akurat ty go spotkałaś i ta osoba też chce utrzymywać z tobą kontakt, a gdy taka relacja zostaje zagrożona to zaczynasz myśleć 'a nie mówiłam', wydaje ci się, że tak musi być, że to się kiedyś skończy i odpuszczasz. To mi na razie przyszło do głowy, bo bardzo dobrze znam ten schemat. Brak wiary w siebie i pesymizm. Zastanów się nad tym wytłumaczeniem ;) Miałam dzisiaj straszny dzień. Nie rozumiem tego co się ze mną dzieje. Muszę zrobić wszystko żeby się ogarnąć. Papa ;*
Szczerze trudno mi tobie cokolwiek napisać, bo kompletnie nie znam sytuacji. Chodzi o chłopaka, tak? Może po prostu nie był dla ciebie odpowiedni. Nie trzeba się wiązać z każdą dobrą, miłą, kochaną osobą ;) Może wystarczyłby ci on jako przyjaciel? Rozumiem cię. Ja też czuję się niegotowa na związek. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić siebie z kimś. Nie mam pojęcia na czym to wszystko polega. Jak to wogóle wygląda kiedy ludzie zaczynają ze sobą być. Generalnie ostatnio mam wrażenie, że kompletnie nie rozumiem ludzi. Jestem od września w nowej szkole i ona nadal jest dla mnie nowa. Nie potrafię się odnaleźć. Rozmawiam ze wszystkimi, zawsze znajdę kogoś do rozmowy o niczym, ale nie umiem znaleźć sobie kogoś z kim mogłabym się trzymać. Wszyscy są obcy, za dużo ludzi mnie otacza i co chwilę się zmieniają (nie mam tradycyjnych klas). Moje życie jest aktualnie do potęgi nudne więc nawet nie mam często o czym z nimi pogadać. Jak się do kogoś zbliżyć? Na dodatek nie umiem być sobą. Nie mam pojęcia jaka jestem. Ciągle zachowuję się inaczej, myślę inną stroną. Jak kogoś dłużej znam to wypracowywuję sobie przy nim jakiś sposób bycia. Ale w większej grupie, albo z kimś z kim gadam tylko czasami gubię się. Mam wrażenie, że ciągle tylko gram, staram się dostosować. Jestem już tym zmęczona. Trzymaj się, pamiętaj, że gdzieś tam sobie czeka na ciebie ten człowiek z którym weźmiesz ślub, albo spędzisz resztę życia ;)
Dla dobra ogółu? Czy w tym, że zerwiesz z nim kontakt jest wogóle jakieś dobro, oprócz tego, że będzie jak napisałaś 'po problemie' i będziesz miała więcej wolnego czasu? Jeśli jest to cudowna, wartościowa osoba z którą uwielbiasz przebywać, to uważam, że jak najbardziej powinnaś kontynuować tą znajomość, tylko na takim poziomie jaki ci odpowiada - nic na siłę. Mój problem nie polega na tym, że nie wiem co lubię. Mam jakieśtam hobby, ulubioną muzykę, styl ubierania, itd. Mi bardziej chodzi o poglądy na różne tematy (polityka, filozofia, jakieśtam religie, aborcje itd.). Może i mam wiedzę, ale nie umiem zająć stanowiska. Ta i ta strona ma w sobie trochę racji, nie ufam ludzkim poglądom, bo nigdy nie są w pełni słuszne. Z natury jestem osobą niezdecydowaną, szczególnie jeśli mi bardzo zależy, żeby coś dobrze wybrać, ale to dotyczy raczej drobnych spraw typu zakupy. No ale przede wszystkim moim problemem jest zachowanie. Ciągle mam inny ton głosu, sposób bycia, mówienia, nie wiem jak się zachować w jakiejś sytuacji, jak coś odebrać, jak zareagować, co myśleć o tym co się dzieje między mną a ludźmi, jak się zachować. Np. gdyby koleżanka była w szpitalu, to nie wiem czy jestem jej na tyle bliska, że powinnam od razu tam polecieć, bo tak powinna zachować się przyjaciółka, czy jednak nie jest mi na tyle bliska. Mam straszny problem z uczuciami, bo są we mnie kompletnie uśpione. Są, czasami się budzą na chwilkę, np. w formie tęsknoty. Właściwie to nie do końca wiem co to jest, ale ludzie mówią o uczuciach, a ja przeżyłam szok, jak kiedyś przez chwilę uderzyła mnie fala takiej prawdziwej, ogromnej tęsknoty. Wtedy się dopiero zorientowałam, że chyba coś ze mną nie tak, bo nigdy czegoś takiego nie czułam. Czasem tylko myślałam, że kogoś lubię, lubię z nim spędzać czas albo fajnie by było się spotkać, ale to czysto suche intencje takie jak fajnie byłoby kupić sobie nowy długopis. Nawet do rodziny nigdy nic nie czuję. Czasami mam takie przebłyski miłości, ale to tylko czasami. Nie wiem czy to normalne. Nie potrafię chyba być z nikim blisko. Miałam chyba już przyjaciółkę, spędzałyśmy razem mnóstwo czasu, a tu pewnego dnia (bez większej przerwy w widywaniu się) przyszła do mnie i gadamy tak jakbyśmy były sobie obce i czuję, że to ja nadaję ten ton rozmowie. Przeraża mnie jak łatwo potrafię odcinać się od ludzi. Dopiero po jakiś 3 miesiącach, pół roku, 2 latach zaczynam tęsknić i zauważać, że ci ludzie byli dla mnie ważni. Nie chodzi wtedy o samotność, że by mi się ktoś przydał, tylko konkretnie o nich. Czegoś takiego nie czuję na bierząco. Powiedz mi tylko czy to jest normalne? Ja wiem, że te uczucia gdzieś we mnie są, ale wybuchają we mnie tylko okazjonalnie i wtedy z pełną siłą. Aha, i kiedy jestem sama w pokoju, to nadal nie wiem kim jestem. Czytam te wszystki książki, oglądam jakieś filmy i wydaje mi się, że mogę być każdym. Nadal nie wiem jak reagować, co mówić, co myśleć i po czyjej stawać stronie. Przez to wszystko często psuję różne relacje, bo nie wiem co zrobić i w końcu nie robię nic. Nie jestem pewna, czy po tym co piszę da się wogóle zrozumieć o co mi chodzi.
Hejka ;*
OdpowiedzUsuńSpoko, rozumiem:) Szczerze to na chłopakach się nie znam, bo wszystkich bez wyjątku od siebie odpycham. Nawet, a właściwie to przede wszystkim tych mną zainteresowanych. Tak więc o tym to ja nie mam pojęcia ;)
U mnie ostatnio masakra. Jestem tak dziwnie zagubiona, nie wiem co się ze mną dzieje, za dużo myślę. Jeden dzień jest świetny, wydaje mi się, że wymyśliłam jakąś genialną teorię na swój temat i wszyscy się mnie pytają czemu tak zacieszam, a innego wszystko się wali, nie chcę wychodzić z domu i mam wszystkiego dość. Ostatnio wszyscy mnie olewją i obraziły się na mnie dwie do tej pory dość bliskie osoby, nawet nie wiem z jakiego powodu.
Beznadzieja.
Jestem gruba! :c
No to już się wyżaliłam.
Buziaki! Trzymaj się i nie uciekaj ;)
Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że czytasz między wierszami i domyślasz się więcej niż tobie piszę... :) Ze mną czasami jest naprawdę źle, coraz gorzej. Wiem, że mogłabym być naprawdę fajna, normalna, mieć masę przyjaciół, bo nie jestem głupia ani brzydka, ale lęk często mnie paraliżuje, albo wydaje mi się, że nie umiem rozmawiać, że ludzie mnie nie lubią... Czasem siedzę, rozglądam się wokoło i zastanawiam się dlaczego reaguję tak, jak reaguję. To nie ma żadnego sensu. Jestem już zmęczona ciągłą walką ze sobą i... jutro idę do psychologa:) Jakiś czas temu zdarzył się taki jakby wypadek i potrzebny był psycholog żeby było pewne, że wsszystko ze mną ok. Na początku rzeczywiście byłam w traumie i zapomniałam o wszystkich swoich problemach, ale miesiąc później była wizyta kontrolna u psychiatry i zdecydowałam się poprosić o pomoc. Usłyszałam, że mam drobne problemy którymi zajmie się psycholog. I tak wyszło. Trochę się stresuję, ale wreszcie ktoś się dowie i jest nadzieja, że mi pomoże.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jest w tobie taki optymizm. Oczywiście, że dasz radę, bo czemu miałabyś nie? Ty też jesteś naprawdę cudowną, przesympatyczną osobą. Twoje wiadomości zawsze są takie pozytywne ;)
Opowiem ci jutro o wizycie.
Dziękuję, że jesteś <3
:D
Siemka ;*
OdpowiedzUsuńZjebałam.
Byłam u tego psychologa i powiedziałam o czymś innym niż chciałam. O błachostkach. Jakoś tak wyszło, że nie do końca rozumiałam o co mi chodzi, a ciągły monolog tej przemiłej pani nie pozwalał mi się skoncentrować żeby to jakoś ubrać w słowa. Może znowu za miesiąc o tym opowiem.
Buziaki ;******
Miłego weekendu!
Jak to nie powinnaś prosić o pomoc? Jak masz problem, to proś!
OdpowiedzUsuńMoże po prostu się boisz. Za bardzo ci zależy na relacji z taką osobą, za bardzo się starasz i boisz utraty, może troche niedowierzasz, że taki dobry człowiek wogóle istnieje albo że akurat ty go spotkałaś i ta osoba też chce utrzymywać z tobą kontakt, a gdy taka relacja zostaje zagrożona to zaczynasz myśleć 'a nie mówiłam', wydaje ci się, że tak musi być, że to się kiedyś skończy i odpuszczasz. To mi na razie przyszło do głowy, bo bardzo dobrze znam ten schemat. Brak wiary w siebie i pesymizm. Zastanów się nad tym wytłumaczeniem ;)
Miałam dzisiaj straszny dzień. Nie rozumiem tego co się ze mną dzieje. Muszę zrobić wszystko żeby się ogarnąć.
Papa ;*
Szczerze trudno mi tobie cokolwiek napisać, bo kompletnie nie znam sytuacji. Chodzi o chłopaka, tak? Może po prostu nie był dla ciebie odpowiedni. Nie trzeba się wiązać z każdą dobrą, miłą, kochaną osobą ;) Może wystarczyłby ci on jako przyjaciel? Rozumiem cię. Ja też czuję się niegotowa na związek. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić siebie z kimś. Nie mam pojęcia na czym to wszystko polega. Jak to wogóle wygląda kiedy ludzie zaczynają ze sobą być. Generalnie ostatnio mam wrażenie, że kompletnie nie rozumiem ludzi. Jestem od września w nowej szkole i ona nadal jest dla mnie nowa. Nie potrafię się odnaleźć. Rozmawiam ze wszystkimi, zawsze znajdę kogoś do rozmowy o niczym, ale nie umiem znaleźć sobie kogoś z kim mogłabym się trzymać. Wszyscy są obcy, za dużo ludzi mnie otacza i co chwilę się zmieniają (nie mam tradycyjnych klas). Moje życie jest aktualnie do potęgi nudne więc nawet nie mam często o czym z nimi pogadać. Jak się do kogoś zbliżyć?
OdpowiedzUsuńNa dodatek nie umiem być sobą. Nie mam pojęcia jaka jestem. Ciągle zachowuję się inaczej, myślę inną stroną. Jak kogoś dłużej znam to wypracowywuję sobie przy nim jakiś sposób bycia. Ale w większej grupie, albo z kimś z kim gadam tylko czasami gubię się. Mam wrażenie, że ciągle tylko gram, staram się dostosować. Jestem już tym zmęczona.
Trzymaj się, pamiętaj, że gdzieś tam sobie czeka na ciebie ten człowiek z którym weźmiesz ślub, albo spędzisz resztę życia ;)
Dla dobra ogółu? Czy w tym, że zerwiesz z nim kontakt jest wogóle jakieś dobro, oprócz tego, że będzie jak napisałaś 'po problemie' i będziesz miała więcej wolnego czasu? Jeśli jest to cudowna, wartościowa osoba z którą uwielbiasz przebywać, to uważam, że jak najbardziej powinnaś kontynuować tą znajomość, tylko na takim poziomie jaki ci odpowiada - nic na siłę.
OdpowiedzUsuńMój problem nie polega na tym, że nie wiem co lubię. Mam jakieśtam hobby, ulubioną muzykę, styl ubierania, itd. Mi bardziej chodzi o poglądy na różne tematy (polityka, filozofia, jakieśtam religie, aborcje itd.). Może i mam wiedzę, ale nie umiem zająć stanowiska. Ta i ta strona ma w sobie trochę racji, nie ufam ludzkim poglądom, bo nigdy nie są w pełni słuszne. Z natury jestem osobą niezdecydowaną, szczególnie jeśli mi bardzo zależy, żeby coś dobrze wybrać, ale to dotyczy raczej drobnych spraw typu zakupy. No ale przede wszystkim moim problemem jest zachowanie. Ciągle mam inny ton głosu, sposób bycia, mówienia, nie wiem jak się zachować w jakiejś sytuacji, jak coś odebrać, jak zareagować, co myśleć o tym co się dzieje między mną a ludźmi, jak się zachować. Np. gdyby koleżanka była w szpitalu, to nie wiem czy jestem jej na tyle bliska, że powinnam od razu tam polecieć, bo tak powinna zachować się przyjaciółka, czy jednak nie jest mi na tyle bliska. Mam straszny problem z uczuciami, bo są we mnie kompletnie uśpione. Są, czasami się budzą na chwilkę, np. w formie tęsknoty. Właściwie to nie do końca wiem co to jest, ale ludzie mówią o uczuciach, a ja przeżyłam szok, jak kiedyś przez chwilę uderzyła mnie fala takiej prawdziwej, ogromnej tęsknoty. Wtedy się dopiero zorientowałam, że chyba coś ze mną nie tak, bo nigdy czegoś takiego nie czułam. Czasem tylko myślałam, że kogoś lubię, lubię z nim spędzać czas albo fajnie by było się spotkać, ale to czysto suche intencje takie jak fajnie byłoby kupić sobie nowy długopis. Nawet do rodziny nigdy nic nie czuję. Czasami mam takie przebłyski miłości, ale to tylko czasami. Nie wiem czy to normalne. Nie potrafię chyba być z nikim blisko. Miałam chyba już przyjaciółkę, spędzałyśmy razem mnóstwo czasu, a tu pewnego dnia (bez większej przerwy w widywaniu się) przyszła do mnie i gadamy tak jakbyśmy były sobie obce i czuję, że to ja nadaję ten ton rozmowie. Przeraża mnie jak łatwo potrafię odcinać się od ludzi. Dopiero po jakiś 3 miesiącach, pół roku, 2 latach zaczynam tęsknić i zauważać, że ci ludzie byli dla mnie ważni. Nie chodzi wtedy o samotność, że by mi się ktoś przydał, tylko konkretnie o nich. Czegoś takiego nie czuję na bierząco. Powiedz mi tylko czy to jest normalne? Ja wiem, że te uczucia gdzieś we mnie są, ale wybuchają we mnie tylko okazjonalnie i wtedy z pełną siłą.
Aha, i kiedy jestem sama w pokoju, to nadal nie wiem kim jestem. Czytam te wszystki książki, oglądam jakieś filmy i wydaje mi się, że mogę być każdym. Nadal nie wiem jak reagować, co mówić, co myśleć i po czyjej stawać stronie. Przez to wszystko często psuję różne relacje, bo nie wiem co zrobić i w końcu nie robię nic. Nie jestem pewna, czy po tym co piszę da się wogóle zrozumieć o co mi chodzi.
;****
Jeju, przepraszam, że zawsze się tak strasznie rozpisuję :O
OdpowiedzUsuń