poniedziałek, 26 grudnia 2011

Wyśnione miłości.

Święta, święta i po świętach. Chciałoby się rzec: Nareszcie!! Ta cała nerwówka w domu, sztuczna życzliwość.. Masakra. O wiele lepiej by było spędzić te święta samotnie, w górach, z masą śniegu i ciszy :) A tutaj jak na złość plucha, zjazd rodzinny, szum, huk, ogólne niezadowolenie. Cóż... przynajmniej prezenty się udały. :)
Coraz rzadziej tutaj pisuję.. Sama nie wiem czemu. Ostatnio coraz trudniej jest mi zebrać myśli. Znów tyle się działo i jak zawsze.. Najpierw wydawało się, że wszystko super, pięknie, a później zawód, smutek. To wszystko jest takie dziwne. Faceci wcale nie znają się na uczuciach. Ciekawe, czy tylko w Polsce tak jest. Może w Anglii, Francji czy Japonii to wszystko wygląda zupełnie inaczej? Mam nadzieję, że kiedyś się tego dowiem. Bądź co bądź obecnie jestem w kolejnym wielkim dołku, wydawałoby się nie do przeżycia. Obym szybko się z nim uporała..

 

9 komentarzy:

  1. W sumie to od zawsze byłam trochę samotna. Analizowałam to już wiele razy. Jestem niechcianym dzieckiem, wpadką. Moja matka jest taką niedorajdą życiową z jakimś poczuciem pokrzywdzenia i tak naprawdę nie zachowuje się jak dorosła, odpowiedzialna osoba. Jako dziecko często czułam się niekochana i mimowolnie byłam zazdrosna o inne dzieci. Nie mam ojca (nie mam pojęcia o tym kto nim jest i jak doszło do tego, że pojawiłam się na świecie), mieszkam z dziadkami i matką. Ona zawsze bardziej dbała o siebie niż o mnie. Nikt nigdy mnie nie zabierał do kina ani na żadne wycieczki, czasem tylko ciocia, ale wtedy i tak czułam się tak na doczepkę, bo ona ma jeszcze swoje dzieci. Dorośli nie liczyli się z moim zdaniem, często mnie uciszali i nie pozwalali się odzywać. Generalnie byli do mnie dosyć wrodzy, chłodni, często na mnie krzyczeli. To, co piszę może się wydawać bardziej smutne niż w rzeczywistości. Tak naprawdę to taka normalna rodzina, ale brakowało mi w niej tych najważniejszych osób jakimi są tata i mama. Byłam dosyć samotna, brakowało mi czyjegoś zainteresowania mną i troski. Do tej pory odczuwam tego brak. Na podwórku bawiłam się z dziećmi, było dobrze. Czasem brakowało mi tej pewności siebie, dawałam trochę sobą rządzić, ale generalnie wciąż wspominam swoje dzieciństwo, te wszystkie niesamowite długie popołudnia spędzone na podwórku. Potem była szkoła do której wysłano mnie o rok wcześniej. Byłam z tego powodu wyśmiewana. Przez to zamknęłam się w sobie, byłam bardziej na uboczu, nieśmiała. Potem doczepiłam się do jakiś koleżanek i dzięki nim się otworzyłam, w klasach 4-6 byłam już bardziej wśród ludzi. Miałam przyjaciółkę, dużo koleżanek i kolegów. No i potem poszłam do gimnazjum. No i tu zaczęły się prawdziwe problemy. Straciłam kompletnie kontakt z podstawówką, tylko z jedną koleżanką dalej się spotykałam. Chodziłam do takiego beznadziejnego gimnazjum, gdzie na roku są 2 klasy. Potrzebowałam przyjaciółki, ale nie mogłam jej znaleźć. Zaczęłam czuć się naprawdę samotna. Po jakiś 2 miesiącach zdałam sobie sprawę, że nie mam z kim iść np. na zakupy. Zaczęłam wydzwaniać do wszystkich starych dobrych znajomych, ale nikt nie miał czasu się ze mną spotkać, tak samo jak osoby z nowej klasy. Codziennie gdy wracałam ze szkoły płakałam w poduszkę. Czułam się strasznie samotna i działo się ze mną coś dziwnego. Szłam do gimnazjum z dużą pewności siebie, z nadzieją na dużo nowych znajomości. Rzeczywiście na początku ze wszystkimi gadałam i wgl, ale potem zaczęłam się czuć gorsza, nielubiana. Zamknęłam się w sobie, przestałam się odzywać. Zaczęłam się bać ludzi, miałam wrażenie, że mnie nie lubią. Nie mam pojęcia dlaczego. Nikt mnie nie odrzucał, nie ignorował, lekceważył. Po prostu ci ludzie byli inni, nie miałam najlepszej przyjaciółki, nic się w tej szkole nie działo, nie było o czym gadać, nikt się nie chciał integrować z równoległą klasą, a ja zaczęłam bać się sama do nich pójść. Wycofałam się, zamknęłam się w małej grupce i bałam się reszty klasy. No a potem ta moja grupka zaczęła się integrowac z tą resztą, a ja dalej się bałam. Potem przyszedł kolejny rok, przez który miałam chyba jakąś depresję, fobię społeczną, sama nie wiem. Przestałam mieć kontakt z ludźmi, cholernie się ich bałam, straciłam osobowość, byłam strasznie spięta, czułam się nielubiana, odrzucona, kiedy jedynym powodem dlaczego nie wszyscy ze mna rozmawiali było to, że

    OdpowiedzUsuń
  2. po prostu byłam wycofana. I tak sobie było, raz lepiej raz gorzej i w końcu poszłam do LO z przyjaciółką i na początku było źle, bo się strasznie bałam, potem lepiej, a teraz zaczęłam się z tą przyjaciółką kłócić, bo mi się wydaje, że ona mnie może nie lubić, bo nie ma za co. No i ostatnio dużo się wydarzyło, dużo sobie uświadamiam i po prostu staram się być bardziej pewna siebie, miła. Staram się być sobą. Nie być taka ponura, dużo gadać i po prostu zadbać o kontakt z ludźmi. Bo ja za bardzo się martwię, nie ufam sobie. Na wstępie zakładam, że jestem do niczego, że nie jestem fajna i niewarta czyjejś przyjaźni, że nie umiem, że jestem głupia, że ten dzień będzie fatalny i że życie nie ma sensu. To myślenie wszystko utrudnia. Tylko, że ja przez tyle czasu sobie tego nie uzmysławiałam. Po prostu trzeba uwierzyć w siebie i zacząć żyć, a nie tylko się bać.
    Wiesz, ja też mam często takie uczucie, że marnuję swoje życie. Siedzę tylko w tych 4 ścianach i nic nie widzę, nic się w nim nie dzieje. No ale tak właściwie to prawda. No bo jestem samotna i w moim życiu brakuje ludzi z którymi mogłabym coś przeżyć. Tzn. teraz postaram się to zmienić. Ale jest jeszcze jedno utrudnienie, tzn. moi dziadkowie, którzy mają inną mentalność. Zabraniają mi wielu rzeczy, na które normalni rodzice pozwalają swoim dzieciom. Generalnie ich zdaniem to ja powinnam tylko siedzieć i się uczyć. Cóż... tak było w gimnazjum, bo odcięłam się całkowicie od tych ludzi, nawet jak mnie zapraszali to nie szłam, bo źle się przy nich czułam. I spędziłam 3 lata patrząc się w sufit swojego pokoju i pisząc grube pamiętniki, w których na każdej stronie było napisane prawie to samo. Musiałam się tylko wyżalić, a cały czas czułam tą samą pustkę, samotność, bezradność, beznadzieję i nienawiść do siebie.
    Generalnie mam czasami takie uczucie, że to wszystko nie ma sensu, cały ten świat. Nic mi nie sprawia przyjemności, wszystko jest takie suche, bez znaczenia. Nie rozumiem ludzi, ich zachowań. Dlaczego ktoś mówi to, co mówi, co ja mam powiedzieć, jakim tonem głosu. Czuję się jakbym miała kogoś naśladować, wykorzystywać jakieś utarte schematy zachowań, reakcji, a nie robić i mówić to, co właśnie myślę. Generalnie czasami nie potrafię mieć własnego zdania. Patrzę na coś i coś mnie blokuje. Nie potrafię tego ocenić. Albo z kimś rozmawiam i nie wiem co powiedzieć. No a czsami po prostu uśmiecham się, olewam wszystko i gadam cokolwiek. Wgl to jest takie dziwne, że po alkoholu tak zupełnie inaczej się czujemy. Pijesz? Bo ja zaczęłam pić dopiero w tym roku. Wcześniej nawet nie miałam z kim, a pozatym otaczała to wg mnie jakaś aura zła. Jak się napiję wszyscy wydają się przyjaźniejsi, jakby mnie wszyscy lubili. Nie boję się ludzi, gadam cokolwiek, bez problemu potrafię nawiązać rozmowę. Potrafię się śmiać, nawet bez powodu, a tak to czasami aż mi głupio, bo zaczynam się śmiać i nagle sobie uświadamiam, że się śmieję i chociaż to naprawdę mnie śmieszyło, to nagle mój śmiech robi się sztuczny. No w każdym razie tak się zastanawiam, czy po prostu ja po alkoholu rzeczywiście jestem fajniejsza, czy fajność wyznacza tylko otwartość i bycie pogodnym, a na codzień jestem za bardzo zamknięta w sobie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że moim jedynym problemem jest ten brak wiary w siebie, pozwalanie sobie na myślenie, że jestem gorsza, beznadziejna. Jak teraz sobie myślę o tych minionych 3 latach gimnazjum, jak ja je bezsensownie zmarnowałam przez ten strach... To takie głupie. Ale nie umiałam sobie z nim poradzić. Jego trzeba po prostu chwycić i wywalić. Trzeba go sobie uświadomić, nazwać strachem.
    Kiedyś rozmawiałam z koleżanką o tym, że ten świat jest taki wielki i jest na nim tyle wspaniałych ludzi z którymi moglibyśmy przeżyć tyle wspaniałych chwil, a nigdy ich nie poznamy. Ale potem kiedyś sama sięzastanawiałam, że wokół mnie jest tyle ludzi, którzy są tacy sami jak ja. Przeżywają podonie jak ja, oglądają te same filmy, mają podobne marzenia, też potrafią się śmiać i cieszyć życiem i też są samotni. I z nimi też mogłabym przeżyć tyle wspaniałych chwil, a chociaż są blisko - są mi obcy. Rozmawiam z nimi o sprawdzianie, o tym co tam ciekawego się dzieje, ale to tylko takie powierzchowne rozmowy. Nie opowiem im nigdy o swoich uczuciach, marzeniach, o tym co naprawdę myślę. Nie będę przy nich sobą. To wszystko przez ten beznadziejny strach. Przez ten dystans, niezręczność. A przecież mogłabym. Ostatnio też przez tą kłótnię z przyjaciółką... byłyśmy sobie bliskie i wgl, ciągle miałyśmy o czym rozmawiać. A potem nagle stałyśmy się sobie obce, bo zaczęłam jej się bać tak jak innych ludzi. Zaczęłam być na pokaz, dbać o to, co ona pomyśli, rozmawiać na powierzchowne tematy. Przestałyśmy się tyle śmiać okazywać sobie tą sympatię, cieszyć się razem z tego co robimy. To moja wina. Przez durny strach. Stałam się zamknięta w sobie, nudna, poważna, chłodna, na dystans. Uświadomiłam sobie w końcu, że to ja robię problem i postanowiłam to zmienić. Zaczęłam być milsza, bardziej otwarta i... wszystko wróciło do normy:) Mam generalnie taki plan, żeby polepszyć stosunki z ludźmi, czyli po prostu być bardziej otwarta i więcej mówić, być bardziej sobą, bardziej szczera i bezpośrednia. Mówić więcej o sobie. Znam taką jedną dziewczynę, która po prostu podchodzi do ludzi i zaczyna opowiadać o swoich problemach, o tym co się u niej dzieje. Ma samych przyjaciół wokoło. To naprawdę działa. Otworzyć się. Myślę, że to może być lekarstwo na samotność;)
    Kiedy piszesz o swoim planie nie dokońca rozumiem jaki to plan. Pamiętaj, że życie jest tylko jedno i czasem warto zaryzykować.
    Trzymaj się ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem, że rodziny nie zmienię, tylko ci opisałam jak to po kolei ze mną było;) Też powinnam być teraz w 3 gim, ale jak ci napisałam poszłam do szkoły rok wcześniej. U mnie to była kolosalna zmiana, świat wywrócony do góry nogami. Właśnie jej potrzebowałam żeby lepiej zrozumieć siebie i ludzi. Taka zmiana perspektywy. Jestem z Wrocławia, a ty?

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymam kciuki żebyś wybrała dobre liceum i była szczęśliwa. Rozumiem, że jest ci źle teraz w gimnazjum? Zastanów się czy nie możesz czegoś zmienić już teraz. Ja jak wracam myślami do tego okresu kiedy też marzyłam byleby się to wszystko skończyło, to żałuję, bo mogłam zrobić wiele, ale się poddałam. Mogłam prosić o pomoc, mogłam z kimś szczerze porozmawiać albo po prostu się przełamać, ale ja tylko czekałam na koniec. I na końcu kompletnie wszystkich olałam, wyłączyłam telefon, wymyślałam wymówki, chciałam jak najszybciej odciąć się od tych ludzi. Teraz żałuję, bo popsuł mi się z nimi kontakt, a chciałabym z niektórymi czasem spotkać się i pogadać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozumiem twoją sytuację. I rozumiem twoją koleżankę. Sama czasami mam takie zapędy;) Jak jestem z kimś bliżej to nagle przestaję mu ufać, zaczynam być wroga i rywalizować. To się dzieje się nieświadomie, bez mojej woli. Ale wystarczy, że to sobie uświadomię (co dzieje się bardzo szybko, bo zdąrzyłam już na tyle poznać siebie) i to mija. To po prostu są takie mechanizmy obronne, które wykształca podświadomość. Interesowałam się kiedyś psychologią, więc wiem;) To się wiąże z niskim poczuciem własnej wartości, człowiekowi wydaje się, że świat jest wrogi. Może wystarczy porozmawiać o tym z tą koleżanką? Wiem, że taka bezpośrednia rozmowa może być trudna, ale możesz np. tylko kiedyś się jej zapytać czemu cię tak traktuje. Samo to może dać jej kopa i uświadomi sobie, że coś jest nie tak.
    Napewno w twoim otoczeniu nie ma nikogo z kim mogłabyś się bliżej trzymać? Pisałam ci wcześniej o tym, że zauważyłam, że aby zdobyć przyjaciół wystarczy więcej rozmawiać z ludźmi i opowiadać im o swoich problemach. Wgl było jakieś takie badanie w którym wyszło, że jak się kogoś prosi o przysługę, to się zdobywa jego sympatię. Więc może po prostu uczep się kogoś, opowiedz mu coś, czego nie opowiadasz w takich zwykłych, luźnych rozmowach, niech ta osoba dowie się czegoś więcej na twój temat. Pogadaj z nią o jakimś swoim problemie. To może ci pomóc wbić się do jakiejś grupki. Jeśli to dalej za mało, to zostają ci jakieś dodatkowe zajęcia żeby poznać nowych ludzi. Nie warto marnować żadnego dnia tylko na czekanie na zmiany. Lepiej zmień coś od razu ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jasne, że możesz! Kiedy masz ochotę, pisz. Trzymam kciuki, żeby ci się udało:) Skoro obydwie jesteście takie nieustępliwe, to może po prostu zwyczajnie powiedz jej, że nie rozumiesz jej zachowania, że cię wkurza. Powiedz to z pretensją, podniesionym tonem, wkurz się, czy jak tam chcesz. Chodzi tylko o to, żeby dać jej kaiś znak, otwarcie zakomunikować, że coś jest nie tak i w niej tkwi problem. Bo jak tak milczycie i udajecie, że wszystko jest w porządku, to są małe szanse żeby coś się zmieniło. ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. uff, już WRESZCIE po świętach.
    moje plany na sylwestra nie wypaliły- lipnie.
    u mnie? straszniee do dupy.
    niby się kolegujemy ale wiem,że nic z tego nie będzie czuje to.
    a u Ciebie? po notce widze,że nieciekawie...

    OdpowiedzUsuń
  9. hahah, KREW musi być <3
    weź, musimy być samowystarczalne. przez nich łapiemy tylko dołki.
    nie wierzę,że jestem tak wcześnie na lapku ghahahahah
    święta święta i po świętach
    przytyłam z 10 kg napewno
    a przecież miałam zrzucać
    no tak
    nowy rok
    nowe postanowienia
    a tylko góra 2% z nas
    cokolwiek z tych wszystkich postanowień
    spełni
    rzucisz papierosy
    do kiedy? do momentu aż nie dostaniesz lufy z maty
    albo chłopak z Tobą nie zerwie?
    zaczniesz się uczyć
    do kiedy?
    aż ogarniesz złą ściąge na chemie i dostaniesz kapsko
    po czym stwierdzisz,że to wszystko nie ma sensu
    co w ogóle w dzisiejszych czasach ma sens?
    zapomniałabym
    napierdol się
    sprzedaj swoją dupe za setke żoładkowej gorzkiej
    bądź na językach
    to zdecydowanie ma głębszy sens tego wszystkiego
    rzyganie jest glamour
    życzę udanego sylwestra!

    OdpowiedzUsuń