sobota, 26 listopada 2011

Ugh.

Chora i do tego cały dzień w domu. Istna masakra. Jak jutro nigdzie nie wyjdę, to chyba zwariuję. Pomyśleć, że kiedyś całymi dniami siedziałam przed komputerem i nawet na sekundkę nie spojrzałam za okno. Dobrze, że wszystko się zmienia, a ja tak wiele się uczę. Ogólnie, to jest dla mnie dobry okres. Czuję, że wspinam się do góry, ale nie tak jak zawsze - szybko, mało efektownie i bez namysłu. Teraz ze spokojem stawiam każdy krok, cały czas pewna swoich ruchów. A to wszystko dzięki wsparciu ludzi. Czasem nie doceniam tego, co mam. Czasem nie wierzę, że jestem tak dużą szczęściarą... ;)


Kocham, kiedy Marta robi mi zdjęcia. ;)

środa, 23 listopada 2011

Urodzinowo. :)

A dzisiaj będzie tak optymistycznie, bo choć te tygodnie były ciężkie to wniosły też wiele miłego, zostawiając przy tym kilkaset zdjęć. :)
Tak jak przypuszczałam, z tamtym chłopakiem mi nie wyszło. Widać różnica wieku, poglądów i zainteresowań nie zawsze jest dobra. Jednak nie załamujemy się, nie wolno. W końcu życie toczy się dalej, a i facetów na świecie nie brakuje. Poznałam nowego i jak na razie zapowiada się niezła znajomość, ale spokojnie. Poczekamy - zobaczymy. Czas wszystko zweryfikuje. :)
W sobotę były moje urodziny. Jak co roku jest to czas refleksji, zestawień sukcesów i porażek i towarzyszące uczucie końca. Jednak jak to zawsze po burzy wychodzi słońce, tak i w tym przypadku się zdarzyło. Z przyjaciółmi pożegnaliśmy stare lata i pożegnaliśmy nowe. Impreza udała się jak żadna inna. Bilard, pizza, szampan i maaaaasa głupich zdjęć. To niewiarygodne, jak niewiele potrzeba do szczęścia. Parę czubów i życie od razu staje się piękniejsze. Oby przez całą piętnastko-szesnastkę przejść z takim uśmiechem na twarzy! :)
Wiktor, Wiola, Klaudia :)   
Wiktor, Maniek, Kasia, Marcia, Wiśnia, Ola, Marysia i robiąca zdjęcia Jula <3

niedziela, 13 listopada 2011

Wszystkie wartości poszły w długą.

Jestem tak niesamowicie wkurzona. Tak zniesmaczona i rozczarowana, że aż momentami nie ogarniam. Czemu faceci są takimi dupkami? Kurde, przecież to czasem przekracza ludzkie pojęcie, nawet sandrowe pojęcie. Naprawdę myślę, że jestem wyrozumiała. Poza tym nie strzelam, kiedy ktoś się do mnie zbliża, więc w czym problem? Czy to irracjonalne, że oczekuję od miłości uczucia, zrozumienia i zaufania, a nie tylko seksu? 'Moje upragnione życie singla' wracaj! Nie masz wyjścia, musisz mnie przyjąć z powrotem. Nie mam zamiaru zostawać w niezdrowym związku kolejne dwa lata. A co gorsza udawać, że wszystko jest w porządku i że jestem szczęśliwa jak cholera. Nie będę po raz któryś tam pogrążać się w śmieszności współczesnego świata. Czas zacząć uczyć się na własnych błędach i realizować się w życiu, w każdym danym mi dniu, bo ostatnio tylko je marnuję, a przecież nie będę miała możliwości ich powtórzyć, tak? Wiem, że tak.

Na końcu drogi jest Twoje szczęście.

środa, 2 listopada 2011

Oddychaj mną.

Czasem uda mi się wyjść ładnie. Nie spodziewałam się tego po sobie.
Ostatnie dni aż proszą się, aby je przemyśleć i jeszcze raz przeżyć. Pojawia się we mnie tak wiele sprzecznych, odmiennych uczuć. Niekiedy nawet nie wiem, na które powinnam zwrócić większą uwagę. Na miłość, szczęście, radosny moment czy może ból, niewysłowione cierpienie a nawet śmierć? Cały poniedziałek zmagałam się z tymi silnymi, a zarazem bardzo złymi uczuciami. Pierwszy raz tak bardzo chciałam uciec, pójść byle gdzie i byle z kim, aby tylko znaleźć się w jak najodleglejszym miejscu. A podobno w każdym człowieku człowiek jest. Po tamtym dniu nigdy już tak nie powiem. Teraz została mi tylko nadzieja na spokojny sen. No właśnie - sen. Czasem bardzo chciałabym zasypiać w innym łóżku z tym kimś. Z tym, kto ostatnio coraz częściej gości w moim świecie. I choć wiem, że nie powinnam, to marzę, aby został on w nim na zawsze. Nawet na dłużej niż na zawsze. Uczucie, którym darzę tą osobę chyba nie jest normalne. Odbiega od moich postanowień, wszystkich zasad. Nie można tu mówić o przyjaźni, miłości, koleżeństwie. Nie, nie. To coś, co odbywa się na zupełnie innym poziomie. Tak bardzo boję się to stracić. Tak bardzo mi na tym zależy. Utknęłam w pewnym punkcie i pierwszy raz naprawdę nie widzę żadnego satysfakcjonującego wyjścia. Ani jednego. Wszystko, co przychodzi mi na myśl, nigdy w pełni nie odda tego, co dzieje się wewnątrz mnie. Koniecznie muszę się uspokoić. Chyba zacznę pisać wiersze, żeby jakoś uporządkować ten cały chaos. O tak, chyba to będzie jakiś malutki krok ku rozwiązaniu tego wszystkiego. O ile można mówić o jakimś rozwiązaniu i uporządkowaniu tych emocji.
Niedługo nadejdzie 19 listopada, a z nim moje urodziny. Chciałabym je wyprawić, świętować ze znajomymi, upić się do nieświadomości i bez przerwy się śmiać. Ostatnio bardzo brakuje mi tego wszystkiego. Niby się otwieram, ale czuję się coraz bardziej obco. Niestety, wciąż egzystuję ze świadomością, że nie znajduję się w tym miejscu, w którym chciałabym być. No i oczywiście nadal nie robię niczego, co chociaż troszeczkę przybliżałoby mnie do mojego błogostanu. Ale postanowiłam, że zawezmę się i dotrę w końcu tam, gdzie chcę. Namówię rodziców na lustrzankę, a nawet sama postaram się na nią odłożyć. Zapiszę się na tańce i kursy fotografii, podciągnę się z językami i wrócę do książek, wierszy i filmów, które tak bardzo kocham. Czas wreszcie na coś w życiu postawić, bo jak nie teraz, to nigdy.
A więc do dzieła. :)

Muszę przyznać, że ostatnia sobota była baaardzo udana! :)